wtorek, 8 kwietnia 2014

Jeden

Nie zawsze wszystko idzie zgodnie z naszym planem, czasem wszystko diametralnie się zmienia, a to co nigdy  nie miało ujrzeć światła dziennego, potrafi zrujnować nasze życie, gdy z plotek w które mało kto uwierzył, wszyscy zaczęli się od Ciebie odsuwać.. wszyscy oprócz niego..

Promyki słońca przedostawały się przez otwarte okno, leniwie wyciągnęłam telefon spod ogromnej miękkiej poduszki, zaspanymi oczami spojrzałam na godzinie 12:36, tak myślałam, że długie rozmowy z nim na Skype przyniosą swoje rezultaty, i zaśpię do szkoły. Założyłam różowe kapcie, i powędrowałam do kuchni. Wyciągając zimne mleko z lodówki, usłyszałam moją mamę rozmawiającą przez telefon.
-Mamo, znowu? - zapytałam zażenowana siadając na niebieskiej sofie
-Cicho bądź. Nie powinnaś być w szkole ? - spojrzała na godzinę
-Zaspałam, za godzinę i tak koniec, więc nie idę. - burknęłam popijając mleko
-Nie przesadzaj, i nie gadaj na tym Skype z byle kim, nie wiadomo kogo tam spotkasz. - usiadła obok mnie, przełączając kanał w telewizorze.
-Wiesz co. - spojrzałam znacząco na moją mamę. - W tym temacie się nie odzywaj. - powiedziałam i pobiegłam do pokoju
Usiadłam na łóżku rozglądając się po pokoju..
Nazywam się Amy i mam 16 lat. Mieszkam w Nowym Yorku, utrzymanie się w tym miejscu jest bardzo drogie. Bywają lepsze i gorsze dni. Jestem jedynaczką i mieszkam tylko z mamą. Tata zostawił nas 3 lata temu, i od tamtego czasu nie miałam z nim żadnego kontaktu, oczywiście wina rozstania moich rodziców spadła na mnie. Jestem typem dziewczyny walczącej do końca i i nie poddającej się z byle powodu. Dążę do wyznaczonych przez siebie celów.. A co do szkoły.. W tym budynku ukazuję się zupełnie inna Amy. Wyimaginowana.. Aby nie być wyśmiewaną i wytykaną palcami, udaję, że jestem bogata, i przez moje oryginalne ciuchy i zawsze dobrze dopracowany makijaż zdobyłam popularność w mojej szkole, lecz ta popularność niesie za sobą także swoje złe strony.. Nie czuję się z tym dobrze, że okłamuję ponad 1000 osób, ale także nie wierzę, że wszyscy są tak naiwni i i niewiedzą tego, że ja non stop kłamię.. Na moje ciuchy i kosmetyki nie odstaje od moich rodziców, po szkole nie spotykam się z nikim, tylko pracuję. Mam najpopularniejszego chłopaka w szkole, i grupkę " przyjaciół ". Nie jest mi łatwo patrzeć na tak zwanych szkolnych " lamusów" z pogardą, bo wiem co oni przeżywają w swoich domach, lecz robię to , naśmiewam się z nich na oczach wszystkich. Nikt nigdy nie był w moim domu, i nikt nie poznał mojej mamy. Kocham ją, ale się jej wstydzę. Nie wstydzę za jej wygląd, ponieważ jest naprawdę zadbaną i elegancką kobietą, ale za jej zachowanie i za to co robi.. Cały czas rozmawia przez telefon z obcymi mężczyznami, i umawia się z nimi.. Mówi, że w tym temacie mam się nie odzywać i taka gówniara jak ja nie może wtrącać się do jej  życia. Przed odejściem taty była lekarzem, zarabiała naprawdę wspaniałe pieniądze.. a teraz? Mieszkamy w jakieś ruderze, ledwo co starcza nam na jedzenie.. Do tego ja muszę brać leki i chodzić na wizyty z psychologiem, bo walczę z anoreksją..
-Cześć misiu. - powiedziałam
-hej, czemu nie byłaś w szkole, martwiłem się. - usłyszałam niski przyjemny głos w telefonie
-Zaspałam
-Przyznaj się, zabalowałaś wczoraj? beze mnie? bo coś słyszę, że ledwo żywa jesteś. - roześmiał się
-Nie Joey, po prostu brzuch mnie bolał i zasnęłam dopiero rano. - odpowiedziałam
-No dobrze kotku, wyjdziesz dzisiaj? - zapytał
-Jasne. - zgodziłam się i jednocześnie sprawdziłam mój plan pracy
-To o 16 po Ciebie podejdę . Buziaki - rozłączył się
Sprawdziłam godzinę.. Szybko zerwałam się z krzesła i pobiegłam się malować. Ubrałam obcisłe czarne skórzane spodnie i luźną białą koszulę. Moje długie blond włosy wyprostowałam i poszłam po torebkę. Dostałam wiadomość od Tony'ego, mojego internetowego kolegi. " o nie tylko nie teraz" - pomyślałam zmieszana. "Pogadamy?" , niestety musiałam się nie zgodzić. Wybiegłam z pokoju bo przede mną jeszcze kawałek drogi aż dojdę do domu mojej cioci.. Tam.. ponieważ Joey i wszyscy myślą, że to mój dom, bogaty i ogromny. Założyłam kremowe szpilki i wyszłam z domu. Na szczęście byłam przed moim chłopakiem. Podjechał po mnie swoim samochodem i cmoknął w usta.
-Do kogo piszesz? - brunet zerknął z uśmiechem na mnie
-Do Taylor. Ym no wiesz, chłopak ją wczoraj rzucił, i muszę jej coś powiedzieć. - odpowiedziałam z nieszczerym uśmiechem. Tak naprawdę napisałam do Tony'ego.
-Jak tam twój tata? już wrócił? Chętnie bym go w końcu poznał . - zaśmiał się
-Bardzo dobrze, ale jeszcze nie wrócił, wciąż prowadzi tą rozprawę. - skłamałam
-Jesteśmy. - zatrzymał się przed bogatą restauracją
-No proszę, coraz bardziej mnie zaskakujesz. - złapałam jego dłoń gdy otworzył mi drzwi
-Ale nie będziemy sami.- szepnął mi do ucha
-Słucham ? A kto jeszcze będzie?
-Moi rodzice, poznaj ich, moja mama, znana prezenterka Bella, i mój tata chirurg plastyczny David.
-Bardzo mi miło, jestem Amy. - uśmiechnęłam się podając dłoń
Wszyscy razem usiedliśmy przy zarezerwowanym stoliku. Czułam się naprawdę skrępowana, nie chciałam opowiadać o sobie. Jego mama bardzo elegancka wysoka szczupła blondynka, a tata, wysoki mężczyzna o ciemnych włosach i brązowych oczach, oboje wydają się być bardzo mili.
-Na co masz ochotę? - uśmiechnęła się kobieta
-Jeszcze się zastanawiam.- oznajmiłam wlepiając wzrok w kartę menu, gdzie wszystkie nazwy wydawały mi się być napisane językiem chińskim
-A może poprosimy specjał dnia? - powiedział Joey obejmując mnie jedną ręką
-Dobry pomysł. - odpowiedział David
Przez jakieś 15 minut siedzieliśmy w ciszy, rozglądałam się po dużej sali, poczułam wibracje w mojej torebce, ale moje zachowanie może wyszłoby niegrzeczne gdybym odebrała telefon.
-Wszystko dobrze wam się układa?  Ile to wy już razem jesteście ? - pytała Bella
-Rok, kocham Amy i jest najwspanialszą dziewczyną pod słońcem. - cmoknął mnie Joey
-A dlaczego nie ma twoich rodziców z nami? Z przyjemnością poznałbym rodziców takiej damy - powiedział mężczyzna
-Jej tata wyjechał, a mama bardzo zapracowana . - wtrącił się Joey
-Dokładnie. - poparłam po cichu
-A czym się zajmują ? - zapytała blondynka
-Moja mama jest wspaniałym lekarzem, ale i przez to jest bardzo zapracowana, a mój tata jest prawnikiem
-O prawnikiem? Znam bardzo wielu prawników, może spotkałem go gdzieś? Bywam często w wielu kancelariach - zaśmiał się mężczyzna
-Myślę, że nie. - zaśmiałam się nerwowo . - Mój tata jeździ na rozprawy poza Nowy York
-No dobrze, nie zamęczajcie jej.- oznajmił Joey
Po zjedzeniu, rozdzieliliśmy się. Wsiadłam z moim chłopakiem do czarnego sportowego samochodu.
-To gdzie jedziemy ? Dzisiaj piątek, może pojedziemy teraz do parku i na jakiś deser, i spędzimy razem noc?  - zapytał
-Chętnie, ale nie mogę..
-Dlaczego ?
-Dobrze wiesz, że dzisiaj mam umówioną wizytę z psychologiem, aa a później muszę pomóc mamie, obiecałam jej to.
-Rozumiem. - powiedział zażenowanym i złym głosem
-Nie bądź zły, przepraszam. - złapałam jego dłoń
-Po prostu denerwuje mnie to, że poza szkołą praktycznie się nie spotykamy. Zawsze masz jakieś wymówki, może dasz mi jakiś jeden mocny argument ? Dzwonię do ciebie, i też jest jakieś święto gdy odbierzesz ten telefon. Dziewczyno, proszę cię. Kocham cie, ale też rób coś  aby było nam coraz lepiej, a nie wszystko się kończyło tak szybko. - powiedział spokojnie 18-latek
-Przepraszam.. - oznajmiłam cicho
-Zawiozę cie na tą wizytę. - spojrzał na mnie lekko unosząc kąciki ust
-Mogę pojechać autobusem
-Oszalałaś?! Jeszcze ci się coś stanie. - odparł stanowczo
Byłam zła, bo budynek do którego mnie wiózł był bardzo daleko.. wszystko dobrze, ale ja w tym budynku nigdy nie miałam wizyty. A psycholog do którego chodzę jest blisko mojego domu.
-Jesteśmy, idź a ja poczekam.
-Nie, jedź, zaraz masz trening. - uśmiechnęłam się wychodząc z samochodu
-Na pewno ? Dasz sobie radę ? Zadzwoń do Peter'a aby po ciebie przyjechał. Kocham Cię.  - powiedział i odjechał .
Peter.. najlepszy kumpel mojego chłopaka. Nie przepadam za nim, bo myśli, że może mieć każdą dziewczynę i traktuje je przedmiotowo.
Wyjęłam portfel z mojej torebki. Nie miałam pieniędzy nawet na bilet autobusowy. Na pieszo musiałabym iść z 3 godziny i to dość szybkim krokiem.
-O hej Anne. - wstałam z ławki
-Hej, co ty tu robisz? - zapytała dziewczyna która jest zapatrzona w mojego chłopaka
-Byłam na wizycie. Masz może pożyczyć mi trochę kasy na bilet?
-Ohoho kasa się skończyła? - zaśmiała się
-Joey zabrał mnie na obiad i nie wzięłam ze sobą portfela.
-Chodź podwiozę Cię.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się
Do domu dojechałyśmy w pół godziny. Dziewczyna zdziwiła się, że mieszkam w takim ogromnym domu, i natrętnie patrzyła się gdy wejdę do środka. Na szczęście w domu była ciocia.
-Hej królewno. - powiedziała przytulając mnie
-Czesć. - odwzajemniłam uścisk wpatrując się w odjeżdżający samochód . - Chciałam oddać ci tę bransoletkę. - wyjęłam z torebki biżuterię
-Dziękuję. - wzięła ją
-Muszę już iść. Do zobaczenia. - oddaliłam się

1 komentarz:

  1. Super! Kurcze wciągnęło mnie :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    Czeeeekam <3

    OdpowiedzUsuń